Ten film to jakieś nie porozumienie , wszystko w nim takie nijakie i absurdalnie naciągane,
Plusy :
- Postać głównego bohatera, świetnie odegrana
- Peter Dinklage
- Rachel Zegler ładnie śpiewa
- Jest to prequel, więc w fabule nic już takiego nie zmienia
Minusy :
- Żałosny poziom walk, PG 13 nie pomaga, a już w kocie w butach było więcej krwi
- Zawodnicy turnieju kompletnie naginają jakąkolwiek logikę tego gdzie są, co robią i dlaczego postępują tak, a nie inaczej
- Powagi sytuacji nie ma kompletnie, czemu ma mnie obchodzić los zawodników, o których nic nie wiem, a dodatkowo są ukazywani bardzo szczątkowo , więc są typowymi wydmuszkami
- Beznadziejny sposób ukazania "Igrzysk śmierci", arena na, której walczyli to jakiś żart, a to, że mieli dostęp do tuneli to całkowity przypadek związany z nieciekawym okolicznościami, więc całe igrzyska powinny się skończyć po 5 minutach, bo nikt nie miał by miejsca, by się schować
- Czemu nikt nie korzystał z łuku? Było mnóstwo sytuacji, gdzie przydałby się bardziej niż takiej widły, lub siekierka
- Rola Mentorów, po cholerę oni byli, równie dobrze mogło ich nie być , a ekranizacja nic by nie straciła na tym
- Film ani na chwilę nie chce się zatrzymać, czuć, że chcą zrobić milion rzeczy w ciągu tych 2 godzin, albo nic się nie dzieje, lub są wybuchu i krzyki
- Widz jest traktowany jak kompletny idiota i trzeba mu tłumaczyć co zobaczył na ekranie parę sekund wcześniej
- Bohaterowie zapominają o tym, co mówili wcześniej ( Przestroga o tym, by nie krzywdzić mentora )
Nie mam pojęcia skąd ta pozytywna ocena od krytyków i widzów ( 7.3 na moment tworzenia tego wpisu ), miałem większe oczekiwania od serii, która potrafiła zaimponować tym co pierwsza część, wielka szkoda, bo potencjał był na coś znacznie lepszego.
Akurat się zgadzam że karzeł to wielki minis tego filmu. Bardzo miałka postać i kiepski aktor.
Ano, Dinklage nie pokazał na ekranie niczego ciekawego. Zwrócił uwagę jedynie swoim wzrostem.
Film jest oparty na książce, książka pokazywała głównie perspektywę Snowa oraz początki Igrzysk, Snoww tutaj ma 18 lat, a w częściach, ktore były ekranizowane wcześniej miał 83-84(?). Ta część skupia sie właśnie głównie na jego przemianie, pokazuje jak do niej doszło.
W książce postacie z różnych dystryktów również były pokazane "po łebkach", może nie aż tak jak w filmie, ale jednak. Podobnie było z samymi igrzyskami, zasadniczo w książce było jeszcze mniej dynamiki (walki) jak w filmie, za to dużo przemyśleń przyszłego prezydenta.
Faktycznie film goni, odczuwalne jest to zwłaszcza w pierwszej części, zero budowania napięcia między bohaterami, spłycenie wszystkich relacji jakie miały znaczenie w przypadku Snowa, a szkoda...
Książka pokazuje jak trudne moralnie były Igrzyska dla głównych bohaterów, a w filmie jakoś to uciekło...
Wydaje mi się, że film jest nie zawsze czytelny dla osób, które nie czytały książki przez to, że goni i momentami wydaje się nielogiczny. Z kolei jeśli ktoś zna książkę też się nie zachwyci, bo wiele rzeczy zostało spłyconych, a brak zatrzymania wpływa niekorzystnie na przedstawienie postaci przez co całości jest płaska.
Gratuluję wszystkim, którym się chciało przeczytać to co napisałeś/aś. Nie czytałem i nawet nie sprawdziłem czym jesteś. Przepraszam.
Nie przepraszaj za to, że nic sobą nie wnosisz, ale na przyszłość nie udzielaj się tam, gdzie nie jesteś potrzebny.
Kimś kto nie dał takiemu paździerzowi 8 jak ty, czyli to toba nie powinien się nikt przejmować
"- Żałosny poziom walk, PG 13 nie pomaga, a już w kocie w butach było więcej krwi
- Powagi sytuacji nie ma kompletnie, czemu ma mnie obchodzić los zawodników, o których nic nie wiem, a dodatkowo są ukazywani bardzo szczątkowo , więc są typowymi wydmuszkami" - to nie jest film o tym, nie uważam za konieczne rozwijanie historii zawodników igrzysk, bo nie o nich jest ta historia. Nikt nie chciał, żeby komukolwiek na nich zależało (poza Lucy)
"Beznadziejny sposób ukazania "Igrzysk śmierci", arena na, której walczyli to jakiś żart, a to, że mieli dostęp do tuneli to całkowity przypadek związany z nieciekawym okolicznościami, więc całe igrzyska powinny się skończyć po 5 minutach, bo nikt nie miał by miejsca, by się schować" - taki był zamysł, przed Snowem nikt nie kombinował, jak faktycznie zrobić z tego jakieś widowisko... Nawet gospodarz pod koniec 1 dnia dzwoni do restauracji, żeby odwołać swoją rezerwację, bo im się igrzyska przedłużają.
"Czemu nikt nie korzystał z łuku? Było mnóstwo sytuacji, gdzie przydałby się bardziej niż takiej widły, lub siekierka" - co da łuk, jeśli nie umiesz z niego korzystać?
"Rola Mentorów, po cholerę oni byli, równie dobrze mogło ich nie być , a ekranizacja nic by nie straciła na tym" - wprowadzenie mentora przez dziekana miało na celu powstrzymanie Snowa przed otrzymanie nagrody, dlatego dostał jedną z najsłabszych zawodniczek. Byli to pierwsi mentorzy w historii, a pomysły Snowa pozwoliły im aktywnie wpływać na wydarzenia na arenie.
"Bohaterowie zapominają o tym, co mówili wcześniej (Przestroga o tym, by nie krzywdzić mentora )" - mentorka droczyła się ze swoją 'podopieczną' butelką wody, więc w wycieńczonej zawodniczce coś pękło i ją zamordowała, nie jest to dla mnie nic dziwnego czy bezsensownego. Ludzie w takich sytuacjach nie kierują się logiką.
Moim zdaniem Snow nie tyle zrobił show z igrzysk co je raczej "ucywilizował". Wcześniej jak podano byli wskazywani przez władze ci zbędni - dziewczyna z zespołem Downa - albo kogo chciano się pozbyć - główna bohaterka - a potem wprowadzono losowanie. Dalej to z zamkniętej areny stworzono otwarty świat - czy to w mieście czy w otoczeniu przyrody - może i to powodowało wydłużenie ale też jakieś większe szanse na przeżycie jednak były gdy ktoś się schował.